Tak się czasem zastanawiam co rządzi „ekspertami” wyszukującymi błędy w raporcie komisji państwowej i w pracach/oświadczeniach polskiej prokuratury. Wykonują ciężką pracę nad podważeniem różnych szczegółów z dotychczasowych ustaleń (np. wysokość uszkodzenia brzozy, średnica pnia, trajektoria), ale wciąż nie są w stanie obalić generalnych wniosków *). A skoro nie mogą ich obalić to tworzą hipotezy i snują insynuacje, których nie są w stanie udowodnić żadnymi faktami. W efekcie tworzą mętną wodę, w której PiS próbuje łowić polityczne ryby. W pełni rozumiem Macierewicza – to przebiegły polityczny szuler, który nie będzie się nigdy wahał grać fałszywymi kartami dla budowania swojej politycznej pozycji (w PiSie, albo poza nim). Zastanawia mnie jednak determinacja „amerykańskiego desantu”. Zastanawiam się w co oni grają i czego w tym szukają. Popularności? – Po co? Podbudowania swojego ego? – Może. Kariery politycznej? – W Polsce?! Kasy? – Na Smoleńsku?! Kupy mi się to wszystko nie trzyma. Zachowują się jak rasowi ideowcy tak jak ścios naginający fakty do przyjętej tezy, a przecież wydawałoby się, że to naukowcy, którzy muszą być obiektywni i powinni bazować na faktach. Chyba, że amerykańscy naukowcy są znacznie bardziej upolitycznieni od polskich naukowców... Dziwne to wszystko…
*) Przypomnę tylko, że od lipca 2011, kiedy został ogłoszony raport KBWLLP, pojawiło się szereg nowych szczegółów i uściśleń, zatem raport odzwierciedla tylko i wyłącznie wiedzę z połowy 2011. Można się spodziewać, że w najbliższych 10 latach poznamy jeszcze szereg dalszych faktów lub uściśleń/modyfikacji znanych faktów, które rozszerzą naszą wiedzę o tym co się stało 10.04.2010. Dopóki jednak nie da się w tych faktów wyciągnąć innych wniosków – raport jest wciąż ważny.
Komentarze